wtorek, 4 grudnia 2012

Wczoraj - Dziś


Wczoraj z podniesioną głową, dziś płyty chodnikowe liczę...
Ktoś się pyta co jest ? odpowiadam życie...
lecz to kłamstwo bo to raptem wegetacja...
taka zwykła umieralnia
bez uśmiechu i radości...
Nie ma już co jest jakąs wartością,
Zabralas wszystko ...

Isc trzeba przez zycie z pochyloną głową,
samotny wsrod ludzi...
taką kroczyć drogą
z pochyloną głową..
z pochyloną głową..

Chciałem kiedyś odejsc - nie dalem rady,
Zrobiłem co trzeba a wyszło jak zawsze...
nie udal sie ten krok, nawet wtedy byłem słaby
Może tam czekałem aż zadzwonisz wtedy do mnie,
Może byłem głupi tego nie wiem ? i tak już po mnie...


Isc trzeba przez zycie z pochyloną głową,
samotny wsrod ludzi...
taką kroczyć drogą
z pochyloną głową...
z pochyloną głową...

Chciałbym znów ogladac swiat w technicolorze,
czarno białe zdjęcie dobre jest na nagrobkach
Móc słuchać Ciebie w dolby stereo,
A został mi tylko ten stary walkman...
Chciałbym znów czuć zapach miłości,
chciałbym znów widzieć uśmiech radości..
Niestety, tkwię w szarym niebycie...
moja własna umieralnia, moje udawane życie...


Isc trzeba przez zycie z pochyloną głową,
samotny wsrod ludzi...
taką kroczyć drogą
z pochyloną głową...
z pochyloną głową...

Jaka jest puenta tego co ja tutaj piszę ?
Powiem Ci, traktuj życie jak analogową kliszę,
Trzydzieści sześć klatek , tylko raz do zapisania,
Utrwal Ją jako ostatnią i oddaj do wywołania...


C.D.N

60....

60...
60 sekund ot minuta..
60 minut - godzina... godzina do szczęścia...
Ile tych godzin w ciągu ostatnich 60 dni udało mi się ukraść Tobie ?
Malutki skrawek.. nawet dnia bym z nich nie ułożył... jednego dnia...
Jedną setną...
Tak, liczę dni,
odznaczam na kalendarzu ściennym w pracy - przestali już zwracać na to uwagę...
lecą kolejne dziesiątki jak oszalałe, coraz bardziej pogrążając mą duszę w rozpaczy życia...
Koszulka już nie pachnie... próbka Angel się kończy...
Wywąchałem całą Ciebie ze wszystkiego co miałem...
wytarłem nasze zdjęcie pocałunkami do poduszki...
Poduszka - mój jedyny przyjaciel.. co wieczór mokra przed snem... jest jedyną osobą,
która mi wierzy i mnie rozumie...
Mam dosyć.. odliczam dni do sylwestra.. gdy po 20tej pierwszy raz się odezwałaś dokładnie 5 lat temu.
Niestety, dziś o 21.30 pękło niebo. Dokładnie 60 dni temu... 60 najgorszych chwil w moim życiu... Pasma melancholii, tęsknoty, bezsilności, wściekłości i zadręczania siebie...
Za szybko mijają te malutkie chwile z Tobą... za szybko leci czas gdy mówisz ze mną, gdy piszesz... nadal rozładowuję baterię w tel. czekając na sms... jak młodociany patrzę na pcafe czy się odzywasz... naiwnie - nie piszesz... Mimo to sprawdzam codziennie. Piszesz gdzie indziej - ja wierzę, że napiszesz i do mnie...
Wiesz, gdzie mnie szukać - ja zawsze tu będę...
Spójrz w wspomnienia, spójrz.. pomyśl jak to boli .. gdy traci się życie...
Jesteś wszystkim dla mnie, przykro mi że tego nie rozumiesz.
Bez Ciebie nie ma nic, nie ogarniam , tracę wszystko.. sam zostałem ze wszystkim...
sam zostałem ze sobą, znienawidzonym...
Przykro mi - nie potrafię pisać..
ból przeszywa moje oczy.. nie widzę co piszę...
jesteś jedyną osobą za którą oddałbym życie...
Stałem na dachu świata.
Teraz łkam w piwnicy...
Wspominam pierwsze rozmowy...
Pierwsze o Tobie sny...
Pierwsza kawa... na ciasto nie miałem pieniędzy ;)
Wybór pierścionka...
Pierwsze z tęsknoty łzy...
Szał radości... Heaven...
25 lat ...
Warszawa... spacery...
szybko szybko...
sierpc... domek dla piesków...
podróż przedślubna do soczewki...
Siwuchy bieganie w pełnym rynsztunku bojowym w Skępem...
Pierwszą noc z winem i garnkiem spaghetti na Chopina...
Urządzanie ... pierwsza własna deska do prasowania z Auchana...
Fielmann ! "Chcą mnie do Fielmanna !" - pamiętam jak dziś tego smska...
Pierwsze święta u Ciebie... pierwszy wspólny sylwester...
Cudnie przeciekał ten czas przez palce...
Mogę opisać jak chcesz wszystkie te lata.. Pamiętam...
Zilustrować zdjęciami...
Nie umiem zapomnieć. Przepraszam.
Nie jestem ideałem... nikt nie jest...
Ale przecież ja ... albo nie , już nic...
Brak słów.. tylko łzy...
Zostanę sam.
Nie skrzywdzę nikogo, zawsze będę kochał Ciebie...
To było piękne...


wtorek, 23 października 2012

Tysiące...

Skrawki
Strzępy...
Tysiące ich...
Tysiące zdjęć...
Tysiące wspomnień...
Ostatnia pachnąca koszulka...
Bolące serce...
Rozdarte Ja...
Kochać... znaczy cierpieć...
Czas mija... serce bardziej boli...
Cały ja buntuję się... krzyczę...
w ciszy... nikt nie słyszy...
Zjadam siebie ... po kawałeczku...
codziennie... cicho łkając...
gryząc się w język... krzyczę...
Nikt nie słyszy...

Nikt nie woła...
Cisza...

Spadam w swoją ciszę...

-------------------------------------------------

Ech... co tu dodać ?
Minął tydzień w domu. Jest cieplej, pachnie przynajmniej domem. Ale nic się nie zmienia...
brak spokoju ducha, cisza zabija powoli... ciągle tęsknię i ciągle bardziej kocham...

wtorek, 16 października 2012

niedziela, 14 października 2012

Przy niedzieli

Niedzielnie dziś w tą niedzielę. 
Chciałem całą przespać... 
Nie mogę. Budzę się już ok. 6-7 i tak się kręcę do 10tej...
Rozmyślając. Tęskniąc. 
Wiesz, że codziennie rano budzę się i szukam Ciebie obok ? 
A tu ściana... z drugiej strony drzwi... 
Wolałbym być przypalany żelazem niż siedzieć tu samotnie... 
Jak sobie pomyślę o tych obiadkach... rosołkach... 
to aż mnie ściska... taka tęsknota... 
Cieszę się, że Cię zobaczę choć na chwilę. 

piątek, 12 października 2012

Everyday


Też umieram każdego dnia tęskniąc za Tobą...
Czekając na Ciebie...
Mając nadzieję że przyjdziesz we śnie...
Przyjdź dziś... błagam...
wczoraj przyszłaś... dałaś mi herbatkę i aspirynkę...

Śpiewam sam sobie kołysanki ...

Rosół

Po prostu...
Kura może indyk ?
Marchewka... Natka...
Makaron cienki...
Po prostu...
Tęsknię...
Tęsknię za rosołem. 
Tęsknię za niedzielnymi obiadami.
Tęsknię za Tobą.
Ty plus rosół - kombinacja idealna. 
Kosmicznie perfekcyjna
Zobacz sama na zdjęciu... 
Czasem lepiej coś pokazać niż napisać milion słów...


To taka moja mała Niedziela... Ty, rosół... :(